Czuję chłód Europy
Samuel Aranda, gwiazda światowej fotografii, juror i laureat World Press Photo, o społecznych korzeniach kariery, arabskiej rewolucji i cenie wolności.
Gdyby ślepiec zapytał, co to jest dobre zdjęcie – co by pan odpowiedział?
Samuel Aranda: Nie posługuję się słowem, tylko obrazem, dlatego trudno mi odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Jednak, moim zdaniem, najważniejsze jest przekazywanie emocji. Fotografia nie musi być piękna ani nawet poprawnie zrobiona. Patrząc na dobre zdjęcie – powinniśmy czuć to, co jego bohaterowie.
Najsłynniejszą pana pracą jest arabska pieta „Walcząc o zmianę". Przedstawia jemeńskiego rebelianta w objęciach zakwefionej matki. Zaaranżował pan obraz czy zatrzymał w kadrze życie?
Wszystko rozgrywało się na gorąco, a ja reagowałem spontanicznie. Przebywałem akurat w szpitalu i nagle zobaczyłem obrazek o niezwykle uniwersalnym wyrazie: matka trzymała na kolanach krwawiącego syna.
Nie sądzę, by słyszała o piecie Michała Anioła.
Na pewno nie. Ale są gesty, które mają takie samo znaczenie pod każdą szerokością geograficzną. Tym razem matka tuliła do piersi syna rannego podczas demonstracji przeciwko reżimowi w Jemenie. Cała historia skończyła się happy endem. Chłopak przeżył, a kiedy wojna się skończyła, pojechałem ponownie do Jemenu. Spotkaliśmy się, okazali się sympatycznymi ludźmi. Byli dumni, że zdjęcie stało się symbolem rewolucji w Jemenie.
Pamięta pan swoje pierwsze zdjęcie?
Zrobiłem je, gdy miałem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta