Zagrożeniem jest inflacja, a nie deflacja
Niskie stopy i tani pieniądz w długim okresie podważają reputację banków centralnych – pisze wiceprezydent Pracodawców RP, były prezes WestLB Bank Polska i PBP Banku.
maciej stańczuk
W listopadzie Europejski Bank Centralny obniżył podstawową stopę procentową do historycznie najniższego poziomu 0,25 proc. Decyzję tę należy postrzegać w kontekście zwalczania symptomów deflacji, czemu zresztą służą również inne, mniej konwencjonalne, kroki, jak skup obligacji skarbowych i bankowych czy portfeli kredytowych banków komercyjnych. Jednak wobec groźby deflacji oraz polityki stosowanej do jej zwalczania wskazany jest duży sceptycyzm.
Wyjście z polityki luzowania ilościowego rodzi wiele problemów
Lekcja z historii
Pojęcie deflacji oznacza zwykle stały spadek cen w ciągu dłuższego okresu. Deflacja jest, podobnie jak inflacja, czysto monetarnym fenomenem. Stały spadek cen jest możliwy tylko wtedy, gdy mamy do czynienia z chronicznym brakiem pieniądza. Taką sytuację mieliśmy w latach wielkiej depresji w USA (do 1933 r.). Po boomie lat 20., napędzanym tanim kredytem i zwiększeniem podaży pieniądza, nastąpił klasyczny krach. Wywołało to falę bankructw banków, pieniądz depozytowy trzymany w bankach zniknął razem z nimi samymi. Podaż pieniądza w USA skurczyła się w okresie depresji o ponad 30 proc. Zjawisko to pociągnęło za sobą spadek cen.
Japonia z kolei wykreowała pod koniec lat 80. ubiegłego wieku potężny balon spekulacyjny na rynku nieruchomości, który został napompowany nadmiernym wzrostem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta