Robię kino ostrzegawcze
Wojciech Smarzowski | O nowym filmie „Pod Mocnym Aniołem", o alkoholizmie, miłości do Polski i planach na przyszłość reżyser opowiada Barbarze Hollender.
W naszym kinie powstało kilka ważnych filmów o alkoholizmie. Od „Pętli" Hasa zaczynając, na „Wszyscy jesteśmy Chrystusami" Koterskiego kończąc. Jednak żaden nie pokazywał alkoholików tak jak „Pod Mocnym Aniołem". Nawet „Żółty szalik" Morgensterna, do którego scenariusz napisał Jerzy Pilch, był obrazem eleganckim. Pan, ekranizując książkę tego samego autora, bardzo naturalistycznie pokazuje degrengoladę i upodlenie: obrzyganą windę, zasrane spodnie, deliryczne drgawki, mętny wzrok facetów, zniszczoną cerę kobiet, wulgarność, brzydotę, czasem agresję.
Wojciech Smarzowski: Ja generalnie lubię realizm. A z drugiej strony chciałem odbić się od wszystkiego, co dotąd zostało pokazane na ekranie. W „Zostawić Las Vegas" alkohol był sfotografowany jak w reklamie, po tym filmie aż chciało się napić. Dlatego pomyślałem, że trzeba podejść z kamerą blisko. Pokazać w inny sposób, co ta choroba ze sobą niesie.
W swoim filmie odbił się pan od literackiego pierwowzoru, gdzie picie jest uwznioślone, niemal gloryfikowane.
Pierwszy raz przeczytałem książkę Pilcha ponad dziesięć lat temu. Zrobiła na mnie duże wrażenie, ale uznałem ją za niefilmową. Potem przypadkiem ta powieść do mnie wróciła i znalazłem do niej klucz, m.in. w języku, w dialogach. Inaczej mówią postacie Pilcha, inaczej te z moich...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta