Kresy skazane na zapomnienie
Twórcy niegdysiejszej świetności uzdrowiska Truskawiec, jego europejskiej miary, tak samo jak budowniczowie szybów naftowych Borysławia są trwale obecni w epizodach narodowej historii. W mitologii Kresów mają miejsce jeszcze znaczniejsze.
Mam przyjaciół (niewielu już), którym na słowo „Lwów" łzy stają w oczach. A odpowiedź na pytanie, czy wróciliby do rodzinnego miasta – „Natychmiast!" – pada, zanim zdąży ono wybrzmieć. Ponad sześćdziesiąt lat – w tym czasie przeżyli młodość, pokończyli studia, dochowali się wnuków, dorobili zawodowych osiągnięć – przeminęło im jakby w sublokatorskim pokoju, owszem urządzanym, nasiąkłym dobrymi i złymi doświadczeniami, który można opuścić z żalem mniejszym od tego, jaki ciągle wywołuje tamto wygnanie.
Po naszych spotkaniach rewiduję swój stosunek do mojego lwowskiego dziedzictwa i rozważam w sumieniu, czy zasługuję na miano niegodziwej, jakie usłyszałam po wyznaniu, że exodus (niezamierzony) z jednych Kresów na drugie przydał mojej biografii cennych doświadczeń. Raz tylko boleśnie przeżyłam retoryczne pytanie – podczas występów uczniów polskiej szkoły we Lwowie z okazji nadania jej (po trudnych staraniach) imienia Marii Konopnickiej. Pytanie, czy nie należało zostać w rodzinnym „zawsze wiernym" mieście. Retoryczne, bo o tym decydowali rodzice, a wierność miastu musiałaby być wtedy okupiona sowieckim paszportem.
Ci, którzy wyjechali, przenieśli w nowe miejsca to, co nazywamy etosem, tj. wierność podstawowym zasadom postępowania, nabytą w domach rodzinnych, w przedwojennej szkole, w skautowskich drużynach, i cnoty elementarne, tak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta