Trzy miliony marzeń

autor zdjęcia: DANIEL GARCIA

źródło: AFP

Luis Suarez w eliminacjach mistrzostw świata strzelił 11 bramek

URUGWAJ | Nie zdobyli tylu tytułów co Włosi, nie mają tak 
silnej ligi jak Anglicy, ale to oni cztery lata temu doszli 
w RPA do półfinału. I chcą sprawić kolejną niespodziankę.

„Trzy miliony marzeń... Naprzód Urugwaj" – hasło na autokarze przypomina piłkarzom z Ameryki Południowej, po co przyjechali do Brazylii. Przekazywaną z ojca na syna legendę „Maracanazo", bo tak nazywa się tu zwycięstwo nad gospodarzami w ostatnim meczu mistrzostw świata 1950, pamięta tylko najstarsze pokolenie. Młodzi wciąż piszą swoją historię.

– Prawie wszyscy typują, że w finale zagrają Brazylia i Argentyna. Ja chciałbym, by Canarinhos zmierzyli się z Urugwajem. Byłaby okazja do rewanżu – nie ukrywa Pele. Kiedy wypełniona po brzegi Maracana pogrążała się w żałobie, król futbolu był jeszcze dzieckiem. Tak jak Oscar Washington Tabarez, od ośmiu lat selekcjoner Urugwaju. – Nie jesteśmy potęgą. Nawet w Ameryce Południowej – zaskakuje trener aktualnego mistrza Copa America. – To chyba tłumaczy, dlaczego mamy takie problemy z awansem na mundial.

Maracana to inna epoka

Od 2001 roku kwalifikacje kończą regularnie w barażach, przegrali je tylko raz – gdy o mistrzostwa w Niemczech (2006) walczyli z prowadzoną przez Guusa Hiddinka Australią. Bilety do Brazylii zapewnili sobie już po pierwszym meczu z Jordanią (5:0). I chcą znów zadziwić świat, choć nikt głośno tego nie powie. Trener dba o to, by piłkarze nie bujali w obłokach. Sam też twardo stąpa po ziemi.

– Powtórka z Maracany? To była inna epoka – przyznaje w rozmowie z agencją Reuters – ale nie...