Nie traćmy efektu interwencji
Leczenie zawałów w Polsce mamy na światowym poziomie. Ale po wyjściu ze szpitala pacjent zostaje sam.
Operacyjne leczenie zawałów serca to duma polskiej kardiologii. Dzięki sieci specjalistycznych placówek pacjent operowany jest tak szybko, jak to tylko możliwe. Dobre efekty szybkiej interwencji zostają utracone w momencie, gdy chory wraca ze szpitala do domu. Aż 15–20 proc. pacjentów po zawale umiera w ciągu roku. Nad przyczynami tej sytuacji i potrzebą zmian w opiece kardiologicznej dyskutowali uczestnicy debaty „Wyzwania dla polskiej kardiologii", która odbyła się w redakcji „Rzeczpospolitej".
– Pacjent z bólem w klatce piersiowej bardzo szybko trafia na stół operacyjny – opisywał swoją codzienną praktykę prof. Jerzy Sadowski z Kliniki Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Od 8 do 10 proc. chorych jest operowanych w trybie natychmiastowym. Na intensywnej terapii zawsze jest zespół, który może operować, jest też zespół, który czeka pod telefonem. Jakiś czas temu pracowałem w Niemczech i mogę powiedzieć, że takiego znakomitego systemu tam nie ma – zapewniał prof. Sadowski.
W podobnym duchu wypowiadał się prof. Piotr Hoffman, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego: – Interwencyjne leczenie choroby wieńcowej to chluba polskiej kardiologii. Mamy 160 pracowni hemodynamicznych i prawie wszystkie pracują całodobowo. Jesteśmy z tego znani w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta