Po co nam sojusz Międzymorza
Powrót do dawnych koncepcji
Amerykański think tank RAND Corporation, zajmujący się m.in. tematyką obronności oraz stosunkami międzynarodowymi, opublikował w ubiegłym tygodniu raport, z którego wynika, że Rosja potrzebowałaby zaledwie trzech dni, by zająć państwa w rejonie Morza Bałtyckiego – w tym oczywiście Polskę. Dla prezydenta Andrzeja Dudy oraz rządu ów raport to kolejny sygnał, by pilnie zintensyfikować działania na rzecz zabezpieczenia wschodniej flanki sojuszu północnoatlantyckiego. Dotąd głos Warszawy, która w lipcu będzie gospodarzem szczytu NATO, był słabo słyszalny i nie docierał do europejskich dysydentów. Przede wszystkim dlatego, że większość krajów Europy Zachodniej uważa, że w razie ewentualnej agresji ze Wschodu obrona Europy Środkowej oraz państw bałtyckich nie będzie konieczna.
– Polska i kraje naszego regionu traktowane są w Berlinie czy w Paryżu jako terytoria stracone, które w przypadku agresji Rosji trzeba będzie poświęcić. Stąd taki opór przed lokowaniem u nas stałych baz NATO, na wzór tych w Niemczech czy Belgii – przekonuje w rozmowie z „Rzeczpospolitą" jeden z najważniejszych polityków odpowiedzialnych za kształt polskiej polityki zagranicznej. Dodaje, że tylko poprzez mocne podkreślenie podmiotowości Europy Środkowej to niekorzystne, nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta