Równe dzielenie biedy
rozmowa | Jeżeli pieniądze zaoszczędzone na zabiegach znikną z kardiologii, nie będziemy mogli leczyć tak, jak powinniśmy – mówi prof. Adam Witkowski.
Rz: W niedawnym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda bronił obniżenia procedur inwazyjnych w kardiologii, tłumacząc, że opierały się one na cenach sprzed dziesięciu lat, kiedy stenty kosztowały nawet dziesięć razy drożej.
Adam Witkowski: Rzeczywiście, stenty uwalniające leki, które weszły do użytku na początku ubiegłego wieku, kosztowały 11–12 tys. zł, ale ceny zaczęły szybko spadać. Tyle że stwierdzenie pana ministra, że ich dzisiejsze ceny wahają się między 1000 a 1500 zł, to półprawda, która wprowadza zamieszanie. Klasyczne stenty metalowe uwalniające leki kosztują nawet 900 zł, te nowej generacji – ok. 1500 zł, ale stenty biodegradowalne uwalniające leki osiągają już ceny 4000 zł. Tyle że to nie stenty odgrywają główną rolę w wycenie procedury. Tak było kiedyś. Dziś stanowią tylko 10 proc. jej wyceny.
Za co więc płaci NFZ?
Główną część kosztów związanych z procedurą stanowi amortyzacja aparatury, koszty ogólne, na które składa się ogrzewanie, gaz, elektryczność, opłaty związane z funkcjonowaniem szpitala i przede wszystkim wynagrodzenia dla personelu. Do zabiegu angioplastyki wieńcowej potrzebne jest minimum pięć osób – lekarz, dwie pielęgniarki, technik elektrokardiologii i salowa. Można się zgodzić z panem ministrem, że niektóre procedury były przeszacowane, jeśli...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta