Polskie prawo we mgle
W Polsce projekt umowy na sto stron przygotowany przez zagraniczną firmę budzi śmiech w kancelarii. Ale robi się cicho, gdy okazuje się, że przewiduje wszystko, więc sąd nie będzie potrzeby – opowiada prawnik.
Aleksander Tobolewski
Podczas kanadyjskiego Święta Dziękczynienia miałem możliwość wymiany poglądów w szerszym gronie z kolegami adwokatami z prowincji Quebec. Jak jeden mąż twierdzili, że ilość spraw, które mają, jest z roku na rok mniejsza. Całkiem poważnie kilku rozważa wyjście z zawodu. W Kanadzie nie ma radców prawnych, a praktycznie każdy mający skończone studia prawnicze, plus roczny kurs – aplikacja i sześć miesięcy u adwokata – jest wpisany na listę adwokacką, mimo że nie pracuje w wyuczonym fachu.
Zastanawialiśmy się, dlaczego tak się dzieje i doszliśmy do wniosku, że klientów zabiera nam rząd! Wprowadza coraz lepsze prawo, bardziej przejrzyste, zrozumiałe dla przeciętnego obywatela, a co za tym idzie, coraz mniej jest porad i coraz mniej procesów. Mało tego, rozwody, które przez całą moją karierę adwokacką były dla wielu podstawowym źródłem dochodu, coraz częściej nie wymagają w ogóle ingerencji prawnika, a wszystko, co potrzeba, by się rozwieść, można znaleźć na rządowej stronie internetowej. Ostatnie takie chude lata dla prawników były w mojej prowincji w latach 80. ubiegłego stulecia.
...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta