Demonstracja szkodzi sztuce
Ewa Dałkowska, aktorka opowiada Jackowi Cieślakowi o „Sonacie widm" w Nowym Teatrze i pluralizmie w zespole.
Rzeczpospolita: W serialu Strzępki i Demirskiego „Artyści" pani bohaterka komunikowała się z duchem Bogusławskiego, a teraz w Nowym gra pani w „Sonacie widm". Nastał w teatrze czas duchów i widm?
Ewa Dałkowska: W teatrze to nic nowego, że wspomnę choćby „Hamleta", a ja w dodatku wierzę w duchy i chyba duchy wierzą we mnie, bo zdarza się, że wspierają mnie w kłopotach. Co prawda w „Sonacie widm" nie gram jeszcze w prześcieradle, ale w miejscu głowy mam ogromną banię, która trochę mnie odrealnia. W spektaklu reżyserowanym przez Markusa Öhrna widm, tak wprost, nie pokazujemy. Markus, rodak Augusta Strindberga, jest artystą wizualnym, do tej pory tworzył autorskie scenariusze i po raz pierwszy pracuje z dramatycznym tekstem. Nastawił nas na improwizację i ogranicza w środkach wyrazu. Nie możemy używać mimiki i melodii słowa. Ustawia nas jak klocki.
Jak widma! A kogo pan gra?
Faceta, bo ja przecież jestem od facetów! Gram główną postać Hummela, czyli starego osiemdziesięcioletniego przedsiębiorcę, który chce uratować swoją córkę tracącą ochotę na życie. Przedstawia jej młodego studenta, zamierza też oczyścić swoje życie ze wszystkich brudów. Rzecz nie przedstawia się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta