Londyn jak Mediolan?
Premier Johnson porzuca strategię zbiorowej odporności i jak większość Europy nakłada blokadę na życie społeczne. Prawdopodobnie za późno.
Teoria była taka: 60 proc. Brytyjczyków w krótkim czasie zaraża się koronawirusem i po przejściu choroby nie jest już podatna na pandemię. Do tego jeszcze w ubiegłym tygodniu Borisa Johnsona namawiał sir Patrick Vallence, oficjalny doradca ds. naukowych brytyjskich władz.
W myśl tego rozumowania, gdy na kontynencie Włochy, Hiszpania, Niemcy czy Francja wprowadzały zakaz imprez masowych, zamykały muzea i restauracje, na Wyspach kontakty socjalne trwały w najlepsze. Jeszcze w niedzielę 60 tys. osób brało udział w gonitwie koni w Cheltenham, tego samego dnia w Londynie tłumy przyglądały się defiladzie w dniu św. Patryka. W tamtym czasie na konferencji prasowej Boris Johnson zapowiadał, że testy na nową chorobę będą obejmowały tylko osoby w naprawdę ciężkim stanie, które zostały skierowane do szpitali. A zalecenie unikania większych zbiorowisk miało dotyczyć tylko tych, którzy ukończyli 70 lat.
Jednak dramatyczny postęp choroby na kontynencie wywołał gwałtowny odwrót opinii...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta