Fikcja doręczenia nie służy nikomu
Henryk Walczewski Ma dwie wady główne: nazwa wprowadza w błąd, a treść nie jest logiczna i konsekwentna.
W rozważaniach, co wymaga poprawy w postępowaniu przed sądami cywilnymi, nieustannie powtarza się problem doręczeń. Każdy, kto pracuje w sądzie cywilnym lub gospodarczym, doskonale wie, jak wiele zależy od doręczeń potwierdzonych odpowiednimi dowodami. Bo przez doręczenia realizuje się najważniejsze prawo obowiązujące przed sądem – prawo do obrony.
Niestety, wszystkie sądy, strony, pełnomocnicy, świadkowie etc. doświadczają opóźnień i problemów wywoływanych trudnościami z doręczeniami sądowymi. Szczególnie ważne są pierwsze doręczenia, bez których nie można podjąć postępowania, a sąd przez dostarczenie odpowiednich pism musi zawiadomić o sprawie osoby występujące jako pozwani lub uczestnicy. Wraz z zawiadomieniem o postępowaniu sądowym sąd kieruje do adresatów wezwania, w szczególności do wniesienia odpowiedzi na pozew lub wniosek w postępowaniach zwanych nieprocesowymi.
Tu pojawia się pierwsza kwestia: czy adresat wezwania sądowego musi je odebrać i na nie odpowiedzieć? Przyjęto, że powinien, ale nie zgłębiając sprawy dostatecznie. Dlatego w kodeksie postępowania cywilnego zostało przyjęte, że doręczeń dokonuje się za pośrednictwem poczty, a właściwie listonosza. Listonosz nie zmusi jednak adresata do odebrania pisma. Adresat je odbierze, jeżeli zechce. Niestety, wielu pozwanych, a zwłaszcza dłużników, świetne się orientuje, że w ich interesie jest nieodbieranie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta