Gruba kreska po tunezyjsku
Prawie 10 lat po upadku dyktatury czas na pojednanie – uważa wielu polityków, w tym islamiści. Obrońcy praw człowieka: najpierw trzeba zadośćuczynić ofiarom.
Tunezja, nieduży kraj w Afryce Północnej. To tutaj zaczęły się rewolucje arabskie, które przed prawie dekadą zmiotły ze sceny kilku dyktatorów i doprowadziły do paru wojen domowych. I jedyny, w którym udało się wprowadzić wiele elementów demokracji. Od obalenia Zin al-Abidina Ben Alego było tu już dziewięć rządów, w których zasiadali obok siebie politycy różnych partii – od lewicy po islamistów.
W innych krajach islamiści są zazwyczaj w podziemiu, ich liderzy siedzą w więzieniach, tutaj mają silną partię – Nahda, w czasach dyktatury również prześladowaną. Jej lider Raszid Ghanuszi, za Ben Alego – najpierw więzień, a potem emigrant – stoi na czele parlamentu. Teraz on i jego współpracownicy uznali, że czas na wybaczenie. Pojednanie miałoby objąć członków najbliższej rodziny nieżyjącego już od roku dyktatora, którzy wraz z nim uciekli z kraju w styczniu 2011 r., oraz współpracowników Ben Alego.
Doradca Ghanusziego, cytowany przez arabskie media, mówi o amnestii i przywróceniu tunezyjskich paszportów....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta