Molier bez emotikonów
– Wszyscy populiści robią coś dla sprawy lub dla świata – mówi Jan Englert, reżyserując „Mizantropa” w Narodowym.
W poprzednim spektaklu „Baron Münchhausen dla dorosłych” zagrał pan artystę, którego ściga mściwy prokurator, teraz reżyseruje pan „Mizantropa”. Jego główny bohater Alcest sądzi, że ma zawsze rację i nie może znieść prawdy na własny temat. Jest między spektaklami łącznik?
Nie sądzę. Teatr powinien zajmować się przede wszystkim człowiekiem oraz jego uwikłaniem w sytuacje, w jakich przyszło mu się samorealizować. Świat się zmienił, bo go zdemolowaliśmy, ale my – wobec naszych potrzeb zmysłowych, duchowych, metafizycznych – jesteśmy tacy sami jak w czasach Moliera czy Szekspira. Oczywiście ci wielcy dramatopisarze wypowiadali się również w konkretnych sprawach, ale właśnie przez pryzmat człowieka i jego stosunku do świata czy Boga.
Co konkretnie pana interesuje w „Mizantropie”?
Co może powiedzieć reżyser przed premierą? Tak jak ojciec przed porodem: żeby dziecko było zdrowe, miało rączki i nóżki. Dla mnie ważne w ocenie tego, co robimy w sztuce, są kryteria Witkacego: po co, jak i dla kogo? Na razie interesuje mnie jak. Czyli jakiego języka, jakiej konwencji użyć, żeby widz i krytyk znaleźli coś dla siebie. Ale już sam fakt, że niewielu reżyserów zajmuje się sztukami napisanymi wierszem, był wystarczający. Do tego potrzebne są...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta