Trzy minuty szaleństwa
W finale Ligi Mistrzów na Wembley zmierzą się 1 czerwca Real Madryt i Borussia Dortmund. Bayern kozła ofiarnego znalazł w Szymonie Marciniaku.
– Wszyscy chcieliśmy niemieckiego finału. Wszyscy oprócz polskich sędziów – grzmiał dyrektor sportowy Bayernu Max Eberl. Wściekły Thomas Tuchel mówił o „katastrofalnej decyzji” Szymona Marciniaka i jego ekipy. – To nie zdarzyłoby się po drugiej stronie boiska – denerwował się trener Bawarczyków, sugerując, że na Santiago Bernabeu sędziowie zawsze sprzyjają Realowi.
Piłkarze i działacze klubu z Monachium z trudem opanowywali nerwy. – Nie chciałbym wszystkiego zwalać na sędziów. Real zasłużył na zwycięstwo. Ale uważam, że trzeba się trzymać zasad. Jeśli nie było jasne, czy był spalony, to gramy dalej. Skoro ktoś odgwizdał wtedy spalonego, to popełnił wielki błąd – opowiadał strzelec nieuznanego gola dla Bayernu Matthijs de Ligt.
To właśnie ta sytuacja z doliczonego czasu gry wywołała awanturę i gorącą dyskusję na temat pracy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta