To była figura retoryczna, metafora
Jeśli słowa o Romanie Giertychu przekreśliły moją delegację do ministerstwa, to oznaczałoby, że najwyraźniej zaszło olbrzymie nieporozumienie co do celu, w jakim zostałam tam delegowana – mówi „Rz” prokurator Ewa Wrzosek.
Wróciła pani już do „nowej starej” pracy w prokuraturze na Mokotowie?
Od poniedziałku 16 grudnia. Ten sam pokój, to samo biurko, a nawet te same śledztwa, które najwyraźniej też czekały na mój powrót. W ostatnich latach tyle razy z różnych powodów przesuwano mnie to tu, to tam, w inne miejsca pracy, a potem i tak wracałam do prokuratury mokotowskiej, że przywykłam. Najwyraźniej to przeznaczenie.
Powrót bolał?
W żadnym razie. Już wcześniej, 14 listopada 2024 r., zwróciłam się do prokuratora generalnego i prokuratora krajowego o wyrażenie zgody na to, abym w trakcie delegowania do Ministerstwa Sprawiedliwości mogła również, oczywiście w trochę ograniczonym zakresie i na zasadach określonych przez prokuratora rejonowego Warszawa-Mokotów, nadal wykonywać obowiązki służbowe prokuratora w tej jednostce. Zresztą w ostatni weekend listopada pełniłam pełnowymiarowy dyżur zdarzeniowy w prokuraturze. Czyli nic takiego, czego sama bym nie chciała, się nie wydarzyło. A że w tak spektakularny sposób, to zupełnie inna kwestia. Jestem prokuratorem od 30 lat, urzędnikiem w ministerstwie się bywa.
Nie zagrzała pani długo miejsca w Ministerstwie Sprawiedliwości u Adama Bodnara…
Powiem więcej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta