Strefa euro stoi przed widmem recesji
Nawet bez wojny handlowej większość dużych gospodarek Eurolandu może liczyć tylko na słaby wzrost. Pozytywnym wyjątkiem jest Hiszpania.
Decyzja amerykańskiego sądu federalnego mówiąca o tym, że mechanizm tzw. ceł wzajemnych nałożonych przez prezydenta Donalda Trumpa jest sprzeczny z prawem, wcale nie kończy wojny handlowej. Zostanie ona bowiem najprawdopodobniej zaskarżona do Sądu Najwyższego. Administracja może też znaleźć inne sposoby na nakładanie karnych ceł.
Groźba, że dotknięta zostanie nimi Unia Europejska, jest wciąż realna. 23 maja prezydent Trump ostrzegł, że może nałożyć na towary z Unii Europejskiej 50-proc. cło. Dwa dni później porozumiał się z Ursulą von der Leyen, przewodniczącą Komisji Europejskiej, by przesunąć wejście w życie tego cła na 9 lipca. W ten sposób obie strony zyskały więcej czasu do negocjacji. Gdyby nie udało im się porozumieć, oznaczałoby to spory cios w gospodarkę strefy euro. Zapewne zostałaby ona wepchnięta w recesję.
Koszty konfliktu handlowego
„Nasz model sugeruje, że cło na europejskie produkty w wysokości 50 proc. spowodowałoby, że PKB Niemiec byłby o około 1,7 proc. mniejszy w ciągu trzech lat. Wpływ ten byłby mniejszy dla Włoch (1,25 proc.), Francji (0,75 proc.) i Hiszpanii (0,5 proc.), ale znacznie większy dla Irlandii, zakładając włączenie farmaceutyków do podwyżek ceł (4 proc.). Wraz efektami długofalowymi i niepewnością wpływ mógłby być prawdopodobnie znacznie gorszy. Efekt podwyżek ceł jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
