Najbardziej koncyliacyjny minister. Jaką misję ma Marcin Przydacz?

autor zdjęcia: Tymon Markowski / MSZ

źródło: Rzeczpospolita

Dla Karola Nawrockiego ma być tym, kim dla Lecha Kaczyńskiego był Waldemar Stasiak – polityczną i retoryczną krainą łagodności, merytorycznym dociążeniem Pałacu oraz międzynarodową przeciwwagą dla szefa MSZ Radosława Sikorskiego. Ale też Przydacz jest w fundamentalnym sporze z samym... Nawrockim.

Wygląda na starszego niż jest, rocznik 1985. Poważny, rzeczowy, merytoryczny, ale też komunikatywny, uśmiechnięty, kulturalny, pozbawiony arogancji, która cechuje część jego kolegów z PiS. Ale kiedy trzeba, to potrafi pokazać pazur czy wręcz tupet.

Sprytny jak lis i groźny jak lew?

W grudniu 2024 roku został wyproszony ze studia radiowej Trójki po tym, jak zarzucił prowadzącej audycję Renacie Grochal pełnienie „roli funkcjonariusza politycznego”. Głośny był jego konflikt z Marcinem Mastalerkiem, szefem gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy. Publicznie wdawali się w pyskówki, kiedy Mastalerek zarzucał Przydaczowi, że sam chciał być kandydatem PiS na prezydenta RP, na co ten się odgryzał, że „nikt nie słucha tego, co mówi Mastalerek”.

Przydacz nie ukrywał jednak, że ma ambicje prezydenckie. Jako jedyny wyszedł przed szereg i wykazywał swoją gotowość do kandydowania, zanim ktokolwiek oficjalnie złożył mu propozycję. – Byłoby zaszczytem, gdyby ktoś złożył mi propozycję kandydowania na prezydenta RP. Po to idzie się do polityki, aby ubiegać się o jak najważniejsze urzędy, o możliwość wpływania na rzeczywistość – deklarował chęć startu w wyborach prezydenckich. Kandydatem partii Jarosława Kaczyńskiego na najwyższy urząd w państwie nie został, ale przez kilka tygodni było o nim medialnie...