Dopóki sukces nie jest widoczny...
DOPÓKI SUKCES NIE JEST WIDOCZNY...
- Dwa lata prezydentury - plusy i minusy
FOT. BARTŁOMIEJ ZBOROWSKI
Dziś mija półmetek kadencji prezydenta Warszawy Lech Kaczyńskiego. Zadomowił sie już w stołecznym ratuszu. Ale dwa lata temu zaczynał pracę przerażony rzeczywistością, jaką zastał, i perspektywą budowania nowej administracji. Czuł się tak, jakby znalazł się w czarnej dziurze...
Wyszedł pan już z czarnej dziury?
LECH KACZYŃSKI: Już dawno. Ale rzeczywiście przez pierwsze miesiące pracy w ratuszu miałem chwile zwątpienia i poczucie, że wpadłem w jakąś czarną dziurę niemożności. Wydawało się, że tego się nie da ogarnąć: rozproszone urzędy miasta, powiatu, dzielnic i 11 gmin. To minęło, gdy 13 stycznia ubiegłego roku przedstawiłem podział na biura scalonego urzędu oraz ich nowych dyrektorów. Wtedy poczułem, że mam jakieś struktury i jest komu wydawać polecenia.
Czy na półmetku kadencji może pan odpowiedzialnie powiedzieć, że jedna osoba jest w stanie zarządzać tak wielkim organizmem jak Warszawa?
Oczywiście, że tak. Od tego, by wiedzieć, co się dzieje w Rembertowie, Ursusie czy Wilanowie, mam zastępców, burmistrzów, dyrektorów. Pogląd, że ja decyduję w tym mieście o wszystkim, jest absolutnie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta