Nikt nie nauczył jej przegrywać
Martina Hingis. Szwajcarka schodzi z kortu po raz drugi, tym razem w atmosferze skandalu. Była najpierw cudownym, a potem znudzonym dzieckiem tenisa. Trudno powiedzieć, czy ma jakiś pomysł na życie po sporcie
O wykryciu kokainy w pierwszej próbce wimbledońskiej dowiedziała się w połowie września. Tak twierdzi jej menedżer Mario Widmer, rzutki dziennikarz i bliski przyjaciel matki. O drugiej kilka tygodni później.
Przez półtora miesiąca miała być w szoku. W szoku wynajęła dobrego adwokata, opracowała z nim strategię obrony i zwołała konferencję prasową w Zurychu. W szoku przeczytała oświadczenie, w którym określiła swą miłość do tenisa jako jedyny doping w sporcie, i dodała zdanie, że więcej grać nie będzie, bo nie chce spędzić kilkunastu lat życia na walce z kontrolerami dopingu.
Zakręty życiowe to jej specjalność, ale po każdej burzy zawsze widać za jej plecami matkę, trenerkę i powierniczkę w jednej osobie. To Melanie Molitor, niespełniona tenisistka czechosłowacka z lat 70. Matka wymyśliła, że córka dojdzie na niedostępne dla niej szczyty. Nazwała ją Martina, bo podobała się jej odwaga Navratilovej, najsławniejszej z czeskich sportowych uciekinierek do USA.
Pierwszy mąż, instruktor i kortowy z Koszyc Karel Hingis, nie był dobrym partnerem do spełniania ambicji pani Melanie. Małżeństwo przetrwało sześć lat. Gdy poznała szwajcarskiego biznesmena Andreasa Zogga, wiedziała, że nadszedł czas wyjazdu do nowej ojczyzny. Sielanka była pozorna – mała Martina z trudem przyzwyczajała się do nowego świata i świat do niej. Była nieufna, ukrywała się za grzecznym uśmiechem, z trudem zdobywała...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta