Matrix Donalda Tuska
Nowy premier wykończył wszystkich konkurentów w PO, ale nadal ma opinię sympatycznego chłopczyka. Pod maską uśmiechu i uprzejmości ukrywa się brutalny gracz polityczny – pisze Marek Migalski, politolog z Uniwersytetu Śląskiego
Nowy rząd ma być jedynie administratorem – zarządzać, a nie dokonywać rewolucji lub cudów. Taki styl winien zapewnić Donaldowi Tuskowi prezydenturę w 2010 roku. Elementem niezbędnym w osiągnięciu tego celu jest zmiana polityki na wirtualną grę z użyciem dziennikarzy – bez odniesień do realnej rzeczywistości, za to ze skierowaniem uwagi mediów na kwestie stylu. To plan szefa Platformy Obywatelskiej na najbliższe trzy lata. Czy się uda?
Bez rewolucji
Skład personalny obecnego rządu wskazuje na to, że będzie on raczej zarządzał krajem, niźli rządził. Znaczna ilość tzw. bezpartyjnych fachowców implikuje administrowanie państwem, a nie jego gwałtowną reformę. Profesjonaliści mogą skutecznie zarządzać powierzonymi instytucjami, natomiast nie są w stanie podejmować się znaczącej zmiany całego systemu. Do tego trzeba woli politycznej, wizji owej reformy oraz zdolności do przełożenia swych ambitnych zamierzeń na konkretne działania i instytucjonalne zmiany.
Zdolni do tego są jedynie politycy – to oni mają w głowach całościowe projekty reform, posiadają kanały komunikacji z wyborcami, dysponują aparatami partyjnymi, które zdolne są do przeprowadzenia potrzebnych inicjatyw przez ciała ustawodawcze.
Bezpartyjni fachowcy niczego z tego reformatorskiego rezerwuaru nie mają. Ministrowie Zbigniew Ćwiąkalski, Katarzyna Hall czy Elżbieta Bieńkowska są niewątpliwie profesjonalistami...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta