Smolarek strzela dwa razy, jesteśmy w Europie
Polska – Belgia 2:0 (1:0). Pierwsza połowa była koszmarem, ale w końcu szczęście zaczęło szukać Euzebiusza Smolarka. Strzelił pierwszego gola tuż przed przerwą, drugiego tuż po niej i stało się jasne, że drzwi do finałów w Austrii i Szwajcarii nikt już przed Polakami nie zamknie
Sygnał do wielkiej fety dał sędzia techniczny. Kilka minut przed końcem pokazał na tablicy, że z boiska ma zejść piłkarz z numerem 7 na biało-czerwonej koszulce, czyli Ebi Smolarek. Nie wszyscy kibice zorientowali się od razu, co należy zrobić, więc Leo Beenhakker im podpowiedział. Odszedł na kilka metrów od ławki rezerwowych i wyraźnie pokazał wszystkim: schodzi bohater eliminacji, pokażcie mu, jak go kochacie.
Tylko po to Holender zrobił tę zmianę, nie został mu już po niej na boisku żaden napastnik. Sam poczekał na Ebiego przy linii bocznej, wziął go na ręce, podniósł w górę, potem wyściskał. Za te dwie bramki, które postawiły pieczęć na awansie, i za siedem poprzednich w eliminacjach. Kibice po raz trzeci tego wieczoru zaśpiewali hymn, potem długo i głośno skandowali „Leo! Leo!” i w końcu „Dziękujemy!”, gdy sędzia skończył mecz.
Piłkarze wybiegli wtedy na środek boiska, stanęli w kółku, jakby chcieli kogoś podrzucać. Ale nie mieli kogo, bo Beenhakker już uciekał do szatni. Chciał zostawić scenę tylko dla nich, ale zatrzymał się w pół drogi na prośbę reportera TVP. Dzięki temu wszyscy zobaczyli wzruszonego Holendra, a piłkarze mogli zrobić to, co planowali. Podrzucili Beenhakkera kilka razy. Na rundę honorową po stadionie zostali już sami. Reflektory przygasły, z głośników popłynęło „We Are The Champions”. Dariusz Dudka z nogą w gipsie na początku kuśtykał za kolegami o...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta