Prezydent obsadzony w roli szwarccharakteru
Do odwracania uwagi od problemów, z jakimi przyjdzie się mierzyć nowemu rządowi, potrzebny jest jasno zdefiniowany przeciwnik – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Apele o miłość i współpracę, nawoływanie do zgody narodowej, a nawet proklamowanie „dnia radości” po zakwalifikowaniu się Polaków do mistrzostw Europy – wszystko to ma budować dobrą atmosferę wokół nowego rządu. A jest to działanie tym skuteczniejsze, im korzystniej kontrastuje z PR-owskimi działaniami poprzedniej ekipy, które, jeśli wejdą do podręczników marketingu politycznego, to raczej jako antyprzykłady.
Trudno jednak się spodziewać, by uśmiechy, polityczne homilie i wystudiowane spotkania wystarczyły nowej ekipie na kilka lat. Jak pokazał przykład Kazimierza Marcinkiewicza – który jest polskim mistrzem w dziedzinie autokreacji – mediom i ich widzom (czyli wyborcom) spektakl z premierem w roli głównej po kilku miesiącach zaczyna się nudzić. A jeśli brakuje w nim starcia, konfliktu czy choćby jednoznacznie czarnych charakterów, które przeszkadzają „jasnej stronie mocy” w budowaniu lepszej rzeczywistości – to jeszcze szybciej.
Dlatego do podtrzymania oglądalności i odwracania uwagi od problemów, z jakimi przyjdzie się mierzyć nowej ekipie, potrzebny jest jasno zdefiniowany przeciwnik. Określić go można jako ciemną stronę mocy albo ostrożniej – rewers pozytywnego i kochanego premiera. To on będzie negatywnym bohaterem, na którego tle pełne dobra nastawienie Donalda Tuska będzie jeszcze lepiej widoczne, a jego wady czy klęski staną się tylko...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta