Dwie łubianki truskawek
Donośnie zabrzmiał dzwonek u drzwi. W progu stał zażywny jegomość z dwiema łubiankami truskawek w rękach.
– Czy zastałem pana naczelnika? – zapytał matkę, zza ramienia której przysłuchiwałem się rozpoczętemu w ten finezyjny sposób dialogowi.– Mąż jeszcze nie wrócił z pracy, spodziewam się go za godzinę. Czym mogę służyć? – spytało z kolei matczysko.
– Nazywam się Jankowski. Proszę powtórzyć panu naczelnikowi, że byłem i zostawiłem te truskaweczki – wyrecytował.
– Pan umawiał się z mężem? Do domu wraca po 16 – wyjaśniła mama.Gdyby była precyzyjna, powiedziałaby: – o 16.30. Jedynie awaria tramwaju numer 16 spowodować mogłaby opóźnienie ojca, minimalne zresztą. Zima czy lato o wpół do piątej musiał już rozwiązywać krawat, zdejmować garnitur i uwalać się na tapczanie w oczekiwaniu, aż małżonka postawi mu na stole ulubioną pomidorówkę. Gdyby ojciec przyszedł do domu dwie godziny później lub wcześniej, uznałbym, że zbliża się koniec świata.
Pan Jankowski zatarł ręce, coś jeszcze wybąkał i podał mamie kobiałki z najpiękniejszymi truskawkami, jakie widziały moje 11-letnie oczy.– A może pan zaczeka? – zaproponowała niezbyt przekonująco mama.
– Nie, dziękuję, pociąg mam wkrótce. Proszę pozdrowić pana naczelnika. Od Jankowskiego z Kielc – zaakcentował.
Tego, co działo się po przyjściu ojca z pracy, opowiedzieć nie podobna. Spróbuję...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta