Fidel odchodzi, dyktatura zostaje
Z Markiem Falcoffem rozmawia Piotr Gillert
RZ: Czemu Fidel postanowił odejść?
Szczerze mówiąc, nie wiemy, skąd taka decyzja. Czy lekarze przekazali mu jakieś bardzo złe wiadomości? Czy może nie jest już w stanie mówić? A może zwyczajnie już nie żyje? Ludzie znający Fidela mówią zgodnie, że nie oddałby władzy nawet na kwadrans, gdyby nie był do tego absolutnie zmuszony. Może więc on tak naprawdę już zmarł, a reżim będzie krok po kroku przyzwyczajał naród do tej myśli, mówiąc najpierw, że odszedł na emeryturę, potem, że bardzo choruje, a dopiero potem, że umarł.
Co stanie się z Fidelem po śmierci? Czy zostanie kimś w rodzaju kubańskiego Mao Zedonga, półmitycznego ojca narodu?
Tak, to dobre porównanie. Będzie symboliczną postacią. Wybudują mu wielki grobowiec, będą hucznie obchodzić co roku jego urodziny. To, co zniknie, to fascynacja, jaką wywoływał u Kubańczyków. Myślę zresztą, że ona już zniknęła. Jeśli nie może wygłaszać przemówień, występować publicznie, to tak jakby już nie żył.
Ale czy Kubańczycy naprawdę go słuchali? Naprawdę ich porywał?
To oczywiście bardzo trudno ocenić. Osobiście spotkałem go tylko raz, siedem lat temu. Wydał mi się nieprawdopodobnie nudny. Ale rzecz jasna był już wtedy stary. W kwiecie wieku pewnie taki nie był. Na przykład gdy się ogląda jego przemówienia jeszcze z początku lat 80., można sobie wyobrazić, jak znaczną...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta