Konfrontacje w sprawie ostrzału Nangar Khel
Naprzeciw siebie stanęli w piątek dowódca plutonu podporucznik Łukasz B., chorąży Andrzej O. oraz plutonowy Tomasz B. Śledczy z poznańskiej Prokuratury Wojskowej dzięki konfrontacji chcieli rozstrzygnąć, w jakich okolicznościach padły strzały z moździerza.
Żołnierze twierdzą, że działali na rozkaz dowódcy bazy. Wbrew poleceniu nie zamierzali jednak zniszczyć afgańskiej wioski, lecz jedynie ostrzelać stanowisko obserwacyjne talibów na pobliskim wzgórzu. Jedna z salw przypadkowo spadła na samotne, stojące z dala od wioski zabudowania. W zeznaniach były jednak luki.
– Dziś wszelkie wątpliwości udało się rozwiać – podkreśla Andrzej Reichelt, obrońca dwóch zatrzymanych. Według niego zeznania sześciu aresztowanych, którzy feralnego dnia prowadzili ostrzał, są spójne i wiarygodne. Z przedstawianą przez podwładnych wersją nie zgadza się dowódca bazy major Olgierd C. Twierdzi, że nigdy nie wydał rozkazu zniszczenia wioski, a żołnierze zrozumieli go opacznie.
W wyniku ostrzału zmarło sześciu cywilów.