W Hollywood na wariackich papierach
Kiedy po wręczeniu Oscarów dziennikarz zapytał braci Coen, jak się czują jako reżyserzy kultowi, rzucili tylko: „To znaczy jacy? Tacy niszowi czy tacy inteligentni?”
Nazywano ich enfants terribles Hollywood, dziwakami zza kamery, braćmi Grimm z Minnesoty. Oni sami podsycają wokół siebie atmosferę niezwykłości, opowiadając dziennikarzom przeróżne historie. Nie mają żadnych kompleksów. Nie udają intelektualistów, chociaż Ethan skończył filozofię na znakomitym uniwersytecie w Princeton. Nie kreują się na proroków współczesnego kina, mimo że w przeszłości mieli już na swoim koncie dwie Złote Palmy w Cannes, niejedną nominację do Oscara, a także statuetkę za scenariusz „Fargo”.
Bracia nierozłączni
Joel ma 53 lata i czarne kręcone włosy. Ethan jest o trzy lata młodszy, o 10 centymetrów niższy i ma trochę jaśniejszą czuprynę, kiedyś kudłatą, dziś dość krótko przyciętą. Joel mówi szybko i chętnie, zwykle odzywa się pierwszy. Ethan cedzi słowa i najczęściej tylko dopowiada myśli zaczęte już przez brata. Poza tym obaj mają podobnie pociągłe twarze, niemal takie same ruchy i gesty, ten sam styl ubierania się. Na pierwszy rzut oka widać, że żyją w absolutnej symbiozie i dobrze się ze sobą czują. Przez całe lata Joel występował w czołówkach filmów jako reżyser, a Ethan jako producent.
– Kiedy kończyliśmy pierwszy film, pomyśleliśmy, że jakoś głupio byłoby podpisywać wszystko podwójnie – powiedział mi kiedyś Ethan Coen. – Więc ciągnęliśmy zapałki. Wyszło, że Joel będzie reżyserem, a ja...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta