Dowcip żydowski
Przychodzi Żyd do rabina.– Rebe, mam sześćdziesiąt lat. Zakochałem się w dwudziestoletniej dziewczynie. Co robić?
Cadyk podumał i mówi:
– Mosze, za dziesięć lat ty będziesz miał siedemdziesiąt, a ona trzydzieści. Za dwadzieścia lat ty będziesz miał osiemdziesiąt, a ona czterdzieści. Na cholerę ci taka stara baba?
Do żydowskiego sklepu przychodzi przed wojną urzędnik skarbowy. Mówi do właściciela:
– Proszę pana, pan nie płaci podatków.
– Jak ja mam płacić podatki, kiedy ja systematycznie do tego interesu dokładam.
– To z czego pan żyje?
– W soboty i niedziele mam nieczynne. Wtedy nie dokładam i z tego żyję.
Zderzyły się dwa samochody. Z jednego wozu wysiada ksiądz, a z drugiego rabin. Chodzą, oglądają, narzekają. Niedobrze. Rabin wyjmuje piersiówkę z koniakiem:
– Może ksiądz się napije na zmartwienie?
Duchowny pociągnął tęgiego łyka.
– Dziękuję. A Rebe?
– Jak ja prowadzę, to ja nie piję.
not. J. R. Kowalczyk