Żegnaj, smutku
Jak wielu wielkich sportowców, miała życie wypełnione bólem i sukcesami. Talent zamieniła na miliony dolarów, ale rzadko wydawała się szczęśliwa. Justine Henin, najlepsza tenisistka świata, nagle porzuciła zawód
Nie dawała się łatwo poznać. Introwertyczka, nawet w chwilach największego napięcia na korcie tylko mocno zaciskała pięść i czasem krzyknęła do czubków butów: – Allez! Najczęściej lekko krzywiła się po źle zagranej piłce albo obojętnie przyjmowała dobre zagranie. Może gonił ją smutek, może tylko odbijał się w jej spojrzeniu. Czasem wydawało się, że ciągnęła za sobą bagaż nieszczęść całej rodziny, w której życie zawsze wpisane były nagłe tragedie. Tak umierali dziadkowie, prababcia; starszą z sióstr, Florence, potrącił pijany kierowca – zginęła na oczach ojca.
Matkę, nauczycielkę francuskiego i historii, zabrał rak, gdy Justine nie miała jeszcze 13 lat. Trzy lata wcześniej zdarzyła się historia cytowana we wszystkich opowieściach o tenisistce: wyprawa matki z córką na wielkoszlemowy paryski finał w 1992 roku. Mecz Moniki Seles i Steffi Graf, pełna emocji obietnica dziecka, że też kiedyś tu zagra. I wygra.Rodzice mieszkali w Hanne-sur-Lesse, w Walonii. Ojciec José pracował na poczcie, praca listonosza obrzydziła mu przyjemność jazdy rowerem i wolał amatorsko grać w tenisa. To on dał córce pierwszą rakietę, gdy miała pięć lat.
Są takie dzieci – małe, zwinne, pełne energii od rana do wieczora. Justine kopała piłkę z chłopakami, odbijała piłkę przez siatkę i protestowała, gdy trzeba było iść spać. Belgijski tenis nie miał wówczas czym się chwalić. Wierni kibice słyszeli...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta