W czasie wojny (o leki) milczą prawa
Publikacje dotyczące leków autorstwa prawników związanych z sektorem farmaceutycznym często są wyrazem ogólnego niezadowolenia, pretensji i frustracji zarówno mocodawców, jak i obsługujących ich autorów – przekonuje prawnik zajmujący się prawem farmaceutycznym
W tekście „Wojna o leki, czyli harmonizacyjne fałsze” autorstwa Pauliny Kierzkowskiej i Natalii Łojko („Rz” z 31 lipca) można przeczytać m.in. o „antypolskiej polityce Unii Europejskiej”. Jednocześnie dowiadujemy się, że niewymienieni ani niezacytowani autorzy „alarmistyczno-katastroficznych artykułów dotyczących tzw. harmonizacji leków” zupełnie nie rozumieją, o co w tej sprawie chodzi.
Istota sprawy
Istotą sprawy nie jest wyrażana przez autorki dbałość o zagwarantowanie, że leki będą „bezpieczne i skuteczne”. Przesłanie tego i podobnych artykułów wygląda w rzeczywistości następująco: jestem prawnikiem innowacyjnego sektora farmaceutycznego, wszelkimi sposobami dbam więc o utożsamianie się z mocodawcą, jego opiniami i życzeniami oraz oceną sytuacji. Przepisy odgrywają tu drugorzędną rolę, co niestety kładzie się cieniem na wartości tekstu dla interpretacji obowiązującego prawa. Zamiast dyskusji i argumentów prawnych pojawiają się za to nieudowodnione tezy, np.: „Przepisy prawa farmaceutycznego obowiązujące w nowych państwach członkowskich były o wiele mniej rygorystyczne niż wspólnotowe”. Tym samym wedle autorek byliśmy i – w związku z obowiązywaniem okresu przejściowego zagwarantowanym w traktacie akcesyjnym – jesteśmy narażeni na leczenie lekami gorszymi. Uważny czytelnik dostrzeże, że wedle ww. tezy lekami gorszymi były i nadal są także leki innowacyjnych firm...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta