Leszek Blanik: w trzy sekundy po złoty medal
Rywalizację w skoku Leszek Blanik wygrał w wielkim stylu. Zawodnik AZS AWFiS Gdańsk zdobył pierwszy złoty medal olimpijski w historii polskiej gimnastyki
– Jadę wygrać – mówił przed odlotem do Chin. – Jeśli nie będę wierzył, że mnie na to stać, nie stanę na podium – powtarzał. Bał się tylko kontuzji, która mogła zniweczyć lata treningów, i pecha, który niejeden raz był już obecny w jego życiu. Trener Blanika Andriej Lewit, Ukrainiec z polskim paszportem, pytany o faworytów odpowiadał, że każdy z ośmiu finalistów będzie niebezpieczny, ale najgroźniejszym przeciwnikiem Blanika jest on sam.
– Jeśli wykona oba skoki czysto, tak jak w eliminacjach, powinien stanąć na podium – mówił kilka dni temu. Blanik nie zaprzeczał. – Mogę zdobyć ten medal, stać mnie na to. Nie wiem tylko jakiego koloru – zaklinał rzeczywistość, gdy po raz kolejny padało pytanie o szanse.
Inne życie
National Indoor Stadium to imponujący obiekt. 20 tysięcy miejsc, wszystkie zajęte. Dwa ogromne telebimy, dwie tablice świetlne pozwalają zbliżyć się do czarodziei współczesnego sportu, jakimi są gimnastycy. Jeden z nich to Leszek Blanik, mistrz ryzykownych skoków, brązowy medalista olimpijski z Sydney, złoty ze Stuttgartu. To tam rok temu wywalczył olimpijską kwalifikację, zdobywając mistrzostwo świata. Gdyby nie wygrał, nie byłoby go w Pekinie, tak jak zabrakło go w Atenach. Wtedy też był najlepszy na świecie, ale na igrzyska nie pojechał, bo bezduszny regulamin i małe interesy możnych tego sportu stanęły mu na przeszkodzie....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta