Z szacunkiem, ale nie rytualnym
Czy opiniom, z którymi się nie zgadzamy – czasem bardzo energicznie – należy się szacunek? Czy niezgoda musi oznaczać moralne potępienie odmiennych stanowisk w dyskursie publicznym? – zastanawia się filozof i publicysta
W polskiej debacie publicznej niezgoda z czyimiś poglądami najczęściej oznacza również ich moralne potępienie. Gdy nie zgadzamy się z innymi na tematy, stanowiące przedmiot publicznego sporu, zazwyczaj odsądzamy ich od czci i wiary. Przykładów można podać bez liku, a niedawny spór na temat polityki zagranicznej dostarcza ciekawego materiału do przemyśleń. Problem jest jednak bardziej generalny: życie polityczne codziennie dostarcza okazji do ostrych polemik i kontrowersji. Dyskurs demokratyczny wymaga, by – poza wyjątkowymi przypadkami – naszym oponentom przyznawać domniemanie dobrych intencji. Bo demokracja to nie tylko instytucje i procedury, ale także – a może przede wszystkim – określona kultura polityczna. A jej główną sceną jest debata nad sprawami publicznymi.
Mogę nie zgadzać się z kimś, bo uważam, że ma odmienne ode mnie wartości. Nie chcę mu swoich racji narzucić i nie godzę się, by narzucał mi swoje
Nie chodzi mi przy tym – pragnę podkreślić to bardzo wyraźnie – o kulturę wypowiedzi, a więc o kindersztubę: o nieużywanie tzw. wyrazów, o spokój i kurtuazję w odzywaniu się do oponentów. To zapewne też jest ważne, ale nie stanowi o „szacunku”, który mam na myśli. Chodzi o coś bardziej fundamentalnego niż maniery i sposób wypowiadania się. Chodzi o rozróżnienie między uznaniem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta