Rysopis Skolimowskiego
Jerzy Skolimowski wrócił do kina po 17 latach milczenia. Jego „Cztery noce z Anną” są piękną opowieścią o samotności, miłości i tęsknotach, które nigdy się nie spełnią
– Po premierze „Ferdydurke” zrozumiałem, że błądzę i muszę odsunąć się od kina, żeby znów odnaleźć w sobie artystę – mówi Jerzy Skolimowski. – Zająłem się malowaniem, bo w ten sposób mogłem tworzyć sztukę wyłącznie dla siebie. Wtedy nie przypuszczałem, że aż tyle czasu będę potrzebował, by odbudować swoje relacje z filmem.
17 lat to strasznie długo, w takim czasie wyrasta nowe pokolenie. Ale okazało się, że publiczność nie zapomina. Uczestniczyłam w pierwszym publicznym pokazie „Czterech nocy z Anną” w Cannes. Przed kinem Palais Stephanie stała kolejka, sala wypełniła się po brzegi.
– Czekałem na ten film – powiedział mi znajomy krytyk Emmanuel Levy z „Los Angeles Times. – Znam prawie wszystkie obrazy Skolimowskiego, kocham „Walkower”.
„Cztery noce z Anną” – zrealizowana w powolnym rytmie opowieść o obsesyjnej, ale pięknej miłości prostego, topornego mężczyzny do pielęgniarki – są filmem przejmującym. Autor „Rysopisu”, „Walkoweru”, „Bariery”, „Rąk do góry” czy „Fuchy” zawsze kręcił obrazy bardzo osobiste, ale – jak sam twierdzi – ten jest mu najbliższy.
– Bezsilność i niespełnienie są dziś naszym uniwersalnym, powszednim doświadczeniem – mówi. – Jesteśmy niemymi świadkami tego, co dzieje się wokół, nie umiemy się ze sobą porozumieć.
Z Formanem w sypialni
Poza polską, ma także krew francuską i rosyjską. Jego babka ze strony matki...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta