Polski riesling w towarzystwie francuskiego bordeaux
Ocieplanie się klimatu to jedno z lepiej udokumentowanych założeń biznesplanów. W miarę ścisłe są także kalkulacje nakładów na założenie winnicy. Gorzej jest z określeniem przyszłego popytu na krajowe wina. Jedno jest pewne. Na całym świecie jest to bardzo rentowny biznes.
Prawdopodobnie będzie tak i u nas. Od 2008 r. będzie można w naszym kraju nie tylko uprawiać winorośl i wytwarzać wino, ale także je sprzedawać. Na tę wiadomość od dawna czekali właściciele polskich winnic, miłośnicy wina i wszyscy, którzy widzą w jego produkcji źródło utrzymania dla siebie, swoich dzieci i wnuków.
Dzięki zmianie przepisów – specjalnej ustawie winiarskiej i nowelizacji ustawy akcyzowej – winiarze wytwarzający do 1 tys. hektolitrów wina rocznie nie będą już musieli prowadzić kosztownych składów akcyzowych i mieć własnych laboratoriów. Niedługo zatem na półkach sklepów winiarskich obok francuskich bordeaux czy win chilijskich stanie riesling oraz regent spod Zielonej Góry i z Podkarpacia.
– Już od dawna o nasze wino dopytują się sklepy i sieci handlowe, w tym zagraniczne – podkreśla Roman Grad, prezes Zielonogórskiego Stowarzyszenia Winiarskiego.
Właśnie Zielona Góra i województwo lubuskie to obok Podkarpacia kolebka winiarstwa na dzisiejszych ziemiach polskich. Sztuka wytwarzania wina (początkowo było to głównie wino mszalne) dotarła do nas wraz z chrześcijaństwem. Pozostałości dawnych upraw winorośli odnaleziono m.in. na wzgórzu wawelskim. Kres polskiego winiarstwa nadszedł wraz z oziębieniem się klimatu i nasileniem konkurencji ze strony węgrzyna.
Dzisiejsi winiarze są w dużo lepszej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta