Polacy kochają przegranych bohaterów
Ryszard Bugajski, reżyser wchodzącego za tydzień na ekrany filmu „Generał Nil”, opowiada Barbarze Hollender o trudnościach realizowania filmów biograficznych
W ostatnich realizacjach sięgnął pan po zapomnianych polskich bohaterów XX wieku – rotmistrza Pileckiego i generała Fieldorfa. Dlaczego?
Właśnie dlatego, że są zapomniani. Ale również dlatego, że interesują mnie ludzie uwikłani w historię. I dramatyczne wybory, jakich dokonują. Rotmistrz Pilecki przeżył Auschwitz, gdzie organizował ruch oporu. Po wojnie mógł wrócić do Włoch, zaprzestać działalności wywiadowczej i uratować siebie. Mógł też próbować wywieźć rodzinę. A jednak został w kraju. Emil Fieldorf, dowódca Kedywu, organizator zamachu na Kutscherę, też po 1945 roku mógł się nie ujawniać, wyjechać z Polski albo ratować życie, idąc na współpracę z bezpieką. Profesor Paczkowski utrzymuje, że miał taką ofertę. Gdyby człowiek o jego autorytecie stanął po stronie władzy komunistycznej, to UB wiele mogłoby poprzez niego załatwić. Ale on powiedział: nie. Obaj za wierność sobie zapłacili najwyższą cenę. Zginęli, skazani na śmierć przez stalinowskie sądy. To są dramaty ważniejsze od problemów dzisiejszego dnia: ożenić się z jakąś kobietą, mieć dzieci, dom, czy wybrać karierę.
W realizowanych dla telewizji spektaklach we współczesności znalazł pan też i inne dylematy, związane choćby z etyką dziennikarzy, kolaboracją ze służbami bezpieczeństwa czy z manipulacją polityczną.
Tak. Ale przeszłość dostarcza często bohaterów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta