Lider na kredyt
Legia Warszawa – Lech Poznań 1:1. Na pięć kolejek przed końcem sezonu żadna drużyna nie zbliżyła się do mistrzostwa. Z tego remisu najbardziej cieszy się Wisła Kraków
W tym roku mistrz Polski od reszty drużyn z czołówki nie będzie specjalnie odstawał. Będzie mistrzem wymęczonym, wypracowanym w pocie i znoju. Legia i Lech, najskuteczniejsze drużyny ligi, wczoraj zagrały słabo. Menedżerowie z Zachodu, którzy przyjechali na łowy do Warszawy, w swoich notesach zapisali przede wszystkim jedno hasło: „Nie przepłacać”.
Legia wyszła na prowadzenie już w dziesiątej minucie. Zagapił się Ivan Djurdjević, piłkę po wrzucie z autu przejął Roger i dośrodkował w pole karne. Tam czekał już Takesure Chinyama i strzałem głową odpowiedział na dwa gole Pawła Brożka z Wisły Kraków (w meczu z Górnikiem), z którym ściga się o koronę najlepszego strzelca ligi.
Chinyama specjalnie na mecz z Lechem ogolił głowę. Nie na zero, ale w łaty jak na piłce. Za zdobytą bramkę dostał oczywiście owację na stojąco, ale później kibice i koledzy z drużyny zapewne trochę się dziwili, jak taki piłkarz mógł już 17 razy pokonać bramkarzy rywali w meczach ligowych.
Nawet kiedy zawodnicy Legii wymieniali bezbłędnie osiem, dziewięć podań i w końcu podawali Chinyamie, mogli być pewni, że na nim brasiliana się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta