Potomkowie zesłańców w Jakucji
Już w początkach polskiej zsyłki na Sybir – czyli jeszcze w XVII i XVIII wieku – zdarzało się, że część zesłańców z własnej woli zostawała w miejscu zesłania na zawsze.
Niektórzy stawali się carskimi urzędnikami, inni nawet duchownymi, a jeszcze inni wiedli zwyczajne życie osadników, zostawiając w Syberii polskie nazwiska, nazwy miejsc, a nawet odmian zbóż.
Ojciec Celestyna Janowicza Ciuchstyńskiego, Jan, został zesłany do Jakucji w latach 40. spod Woroneża, czyli z terytorium Rosji. Nieco wcześniej, w 1939 roku, NKWD rozstrzelało jego dziadka. Dziad Ciuchstyńskich, absolwent warszawskich szkół, jeszcze przed pierwszą wojną światową zarządzał dobrami Wołkońskich, gdzieś na pograniczu dzisiejszych obwodów tambowskiego i woroneżskiego. Syna ekonoma wysłano do robót przy budowie sławnej drogi Kołyma (Magadan – Jakuck). Uratował go zapewne młody wiek: starzy zecy żałowali młodzika i podkarmiali, ale choć jeszcze nastolatek, pracować musiał jak inni. – Ta droga to jedna wielka mogiła – powtarza słowa nieżyjącego już dziś ojca Celestyn Janowicz. – Zakopywali ponoć człowieka w tym miejscu, gdzie upadł, w nasypie drogi.
Po śmierci Stalina Jan Celestynowicz został objęty amnestią i zamieszkał w zonie swojego byłego więzienia, w Ust Nerze nad Indygirką, a potem w Ojmiakonie. Nie pozwolono mu wyjechać do Polski. Ożenił się z córką „białego” oficera i został nad Indygirką, gdzie spłodził aż siedmiu synów. Celestyn wspomina dzieciństwo na biegunie zimna: – Dzieci jak to dzieci, czasem bawiły się... w plucie. Pluliśmy w powietrze, a na dół...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta