Lot zakończony w fosie
30 lat temu w pobliżu Okęcia rozbił się polski samolot pasażerski wracający ze Stanów Zjednoczonych. Była to największa wówczas katastrofa w historii naszego lotnictwa.
Kwadrans po godz. 11, 14 marca, 1980 roku, na niecały kilometr przed pasem startowym runął na ziemię ił 62 „Mikołaj Kopernik” z 87 osobami na pokładzie. Wszyscy zginęli. Ówczesne władze próbowały lekceważyć ten wypadek i to z wielu powodów. Warszawiacy wiedzieli o nim wyłącznie z komunikatów Polskiej Agencji Prasowej.
Pracowałem wtedy w „Słowie Powszechnym”, którego jeden z dziennikarzy dostał telefon o katastrofie. I około godz. 15 pojechaliśmy wraz z fotoreporterem na miejsce nieszczęścia. Zostawiliśmy samochód w rejonie ulicy Łopuszańskiej i szliśmy opłotkami równolegle do alei Krakowskiej. Przed ulicą Krakowiaków stał kordon ZOMO, a w dali zobaczyłem żołnierzy. Oczywiście przepędzili nas, nie zważając na legitymacje prasowe. Po jakimś czasie dowiedziałem się, że samolot spadł na fort, w którym była jednostka wojskowa; stąd i żandarmeria w tle.
W redakcji powiedziano mi, że w międzyczasie cenzor odradził pisanie własnych materiałów, bo nie będą wydrukowane. Puszczano tylko komunikat PAP.
Opóźnienie
Samolot wystartował z Nowego Jorku z niemal dwugodzinnym opóźnieniem, spowodowanym złymi warunkami atmosferycznymi. Doleciał do Warszawy bez kłopotu i na 40 sekund przed wylądowaniem wieża kontrolna straciła z nim kontakt. Tak podawały...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta