Odczarowywanie narkotyków
Mądrość ludowa, że zaczyna się od marihuany, a kończy na heroinie, jest tak samo prawdziwa jak przekonanie, że picie piwa kończy się nałogowym piciem denaturatu – pisze publicysta
Z początkiem roku władze Czech wprowadziły nowe prawo narkotykowe. Nasze media podniosły alarm, przerażone, że oto polska młodzież, kuszona rzekomo bezkarną konsumpcją narkotyków u naszych południowych sąsiadów, rozpocznie masowy exodus za Olzę, byle tylko legalnie przyćpać. Policja oficjalnie przypominała, że pomimo zmian w Czechach, w kraju nad Wisłą posiadanie jakiejkolwiek ilości narkotyków wciąż jest zagrożone karą więzienia. A niektórzy publicyści, posiłkując się różnymi statystykami, dowodzili bezsensu nowych regulacji.
Sami Czesi sprawą się nie emocjonują. Dlaczego? Bo nie ma czym. Cały ten polski raban, w którym nieznajomość tematu miesza się z osobistymi i ideologicznymi uprzedzeniami, przypomina, nomen omen, czeski film.
Pieniądze w błoto
Aby zrozumieć, co tak naprawdę się stało, najpierw krótki kurs historii czeskiej polityki narkotykowej. Zgodnie z odziedziczonym po latach realsocjalizmu prawem w Czechosłowacji, a potem w Czechach, każdą posiadaną ilość tzw. narkotyków automatycznie uznawano za posiadaną na własny użytek. Zagrożone karą więzienia było tylko rozprowadzanie nielegalnych substancji psychoaktywnych.
Odnotowany po 1989 roku wzrost konsumpcji „narkotyków” – którego doświadczyły też inne kraje wprowadzające kapitalizm – oraz nadużywanie liberalnych przepisów przez dilerów doprowadziły...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta