Nie majstrować przy ordynacji w czasie wyborów
Wysoka frekwencja jest ważna, ale ważniejsze jest, żeby wybory były wolne, równe i rzetelnie przeprowadzone – piszą Krystyna Pawłowicz i Bolesław Banaszkiewicz, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, sędzia Trybunału Stanu, oraz doktor prawa, wiceprzewodniczący Rady Legislacyjnej w latach 2006 – 2007
W środku kampanii wyborczej do laski marszałkowskiej wpłynął poselski projekt nowelizacji ustawy o wyborze prezydenta RP. Chodzi w nim o szybkie wprowadzenie uproszczonego trybu wydawania wyborcom zaświadczeń o prawie do głosowania poza miejscem zameldowania w drugiej turze. Projekt spotykał się z bardzo przychylną reakcją Piotra Winczorka („Rz” z 18 maja). Nie podzielamy optymizmu autora.
Frekwencja kosztem rzetelności?
Możliwie najliczniejszy udział obywateli w głosowaniu to w demokracji stan pożądany, ale nie można do niego dążyć kosztem wartości o wiele bardziej fundamentalnych, którym musi służyć prawo wyborcze. Frekwencja była sprawą najważniejszą dla tych, którzy organizowali tzw. wybory w PRL. W państwie demokratycznym wybory muszą być przede wszystkim wolne, równe i rzetelnie przeprowadzone. Wartości te są bezpośrednio zakotwiczone w konstytucji.
Wybory przestają być w pełni wolne, gdy ordynacja dopuszcza manipulowanie wyborcami w czasie głosowania. Zagrożona jest wyborcza równość, gdy ustawodawca tworzy nieprzejrzyste i dublujące się procedury poświadczania prawa do głosowania, otwierając furtkę do dwukrotnego (czy kilkakrotnego) oddania głosu przez tę samą osobę. Nie można mówić o rzetelnej organizacji wyborów, jeżeli w czasie głosowania w lokalu wyborczym członkowie komisji jednocześnie zajmują się czynnościami administracyjnymi niezwiązanymi z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta