Nieboski Diego, książę Ligi Mistrzów
Zamiast talentu dostał mocne mięśnie, chłodną głowę i upór
Milito po hiszpańsku znaczy: walczę, służę jakiejś sprawie. I on walczy. Pożera wolną przestrzeń na boisku. Rzuca się w opuszczone przez obrońców miejsca jak Wayne Rooney, tylko bez tego gniewu wypisanego na twarzy. Milito nie trenował, jak Rooney, boksu, nie budzi strachu. Nawet nie wydaje się szczególnie szybki, gdy biegnie zgarbiony, z niewyraźną miną.
Tylu obrońców się na to nabrało. Doceniali go dopiero, gdy przebiegał obok nich z rozłożonymi rękami, ciesząc się z goli. W Madrycie mijał tak najpierw Martina Demichelisa, potem Daniela van Buytena. „Gazzetta dello Sport” napisała po finale: „Milito był galaktyczny. Trzeba mu dać Złotą Piłkę. Kto nie jest za, ten się nie zna”.
Żołnierz idealny
Kibice Interu się znają. Gdy spiker krzyczał „Diegoo, Albertoo...!”, a oni odpowiadali „Militoo”, Santiago Bernabeu drżało. Na transparentach, które przywieźli, byli...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta