Mały brat patrzy
Skoro i tak coraz bardziej nie mamy gdzie się ukryć przed mikrofonami i kamerami, może lepiej nam się obyć bez staroświeckich cnót dyskrecji i osobistej godności
W „1984” George’a Orwella, powieści o systemie totalitarnym, której wielkim błędem było podkreślenie łotrostwa władców społeczeństwa przy jednoczesnym zbagatelizowaniu słabości mas, cel technologii komunikacyjnej był brutalny i jasny: chodziło o zapewnienie dominacji państwa. Ponure teleekrany umieszczone
w ludzkich domach wypluwały propagandę i prowadziły nadzór, dzięki czemu społeczeństwo pozostawało pasywne, a kierownictwo miało nad nim pełną kontrolę. W obliczu nieustannego monitoringu ludzie mogli jedynie sterylizować swoje zachowania czy myśli i zachowywać się jak modelowi obywatele.
*
Okazało się jednak, że to staroświecki scenariusz, w dużej mierze uproszczony i głęboko melodramatyczny. Jak codziennie udowadnia Internet, nie ma surowego i monolitycznego Wielkiego Brata, na którego musielibyśmy uważać każdego dnia. Jest liczna kohorta figlarnych małych braci wyposażonych w urządzenia, o których Orwellowi się nie śniło 60 lat temu, którzy nie są lojalni wobec żadnej zorganizowanej władzy. Inwazja na prywatność – cudzą, ale także na naszą własną, bo staramy się wszelkimi sposobami skupić na sobie uwagę – została zdemokratyzowana.
Dla Tylera Clementi, studenta Rutgers University, który niedawno popełnił samobójstwo, kiedy zapis jego intymnej randki został wrzucony do sieci, mały brat przybrał formę wścibskiego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta