Myślątka zamiast myśli
Z Dorotą Segdą rozmawia Paulina Wilk
Coś pani wyznam. Kiedy miałam 14 lat, tak mnie zachwyciła pani „Faustyna”, że marzyłam o byciu zakonnicą. Czy jako widz przeżywała pani podobne wstrząsy?
Zostałam aktorką dzięki głębokiej fascynacji Nel z „W pustyni i w puszczy”. Przez kilka lat nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie ja zagrałam tę rolę. Mówię pani, byłabym świetna! A poważniej – aktorstwo z moich marzeń nie wiązało się z chęcią sławy, tylko pracą na scenie. Mówimy o czasach, kiedy w repertuarze były „Dziady” Swinarskiego. Jako nastolatka zakochałam się w teatrze.
W kimś szczególnym?
Byłam głęboko zauroczona Jerzym Trelą. Miałam notes, w którym imię „Jurek” wypisałam samymi sercami.
Wyznała mu pani tę miłość?
Od tego czasu zagrałam z nim wszystko, co możliwe. W „Sędziach” Wyspiańskiego byłam nawet jego synem. Ale zanim spełniło się pragnienie obcowania z kimś tak niezwykłym, siadałam blisko podestu, na którym on stał, mówiąc Wielką Improwizację. Doznawałam uniesień, które ostatnio zdarzają mi się w teatrze coraz rzadziej.
Bo jest pani dorosłą kobietą czy dlatego, że spektakle nie dają powodów?
Mam nadzieję, że nie straciłam nic ze swojej wrażliwości. Po prostu teatr się zmienił. Nastawił się na efektowność lub nawet efekciarstwo, skierował na zewnątrz. Często jest tylko plakatem – głosi puste tezy, niby nowe, a mnie się zdaje, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta