Trzy godziny tortur
To była męka, ale Agnieszka Radwańska w końcu wygrała z Kimiko Date-Krumm 6:4, 4:6, 7:5
Są mecze polegające na pokonywaniu przeciwnika, są takie, w których przede wszystkim trzeba walczyć ze swoimi słabościami. Polka i Japonka pokazały ten drugi wariant tenisa.
Ktoś, kto obejrzał tylko pierwsze dziesięć piłek, a potem zobaczył wynik końcowy, pewnie nie mógł uwierzyć. Agnieszka zaczęła mecz tak, jakby niedawnej operacji stopy i przyspieszonej rehabilitacji nie było. Dwa asy serwisowe, kilka piłek rozegranych w dobrym tempie i z wyczuciem kortu, wreszcie sprint do skrótu Japonki zakończony efektownym zdobyciem punktu. Żadnych obaw przed obciążaniem nogi, żadnych hamulców w głowie. Było 2:0 i, wydawało się, piękne perspektywy, ale odrobinę staromodny tenis Date-Krumm i jej wytrwałość zmieniły obraz wydarzeń.
Dziwna mieszanka
Japonka odkryła, że odbicia Radwańskiej jednak nie mają szczególnej dynamiki i długości, że tenis Polki, ze znanych powodów, pokrywa jednak odrobina rdzy. Kimiko Date-Krumm musiała też rozwiązać...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta