Lubię sięgać po prasę
Fernando VEga olmos, zwany królem reklamy, mówi o tym, jak trudno jest zrobić dobrą kampanię i dlaczego niemożliwa jest dziś promocja firm bez wykorzystania Facebooka
Rz: Jaka reklama zrobiła na panu największe wrażenie?
Największe chyba reklama telewizyjna przygotowana przed laty dla dziennika „Independent". Nazywała się „Litania". Przepiękny kawał roboty opierający się na wymienianiu różnych znanych wszystkim popularnych zakazów, a na końcu padało: „I nie czytaj". To naprawdę wspaniały film. Jestem copywriterem i zazdroszczę innym takich prac.
A lubi pan azjatyckie reklamy? Niektóre są kompletnie różne od tego, co znamy np. tu, w Europie.
Trudno mówić o Azji jako o jednolitym obszarze. Ale oczywiście jest ciekawa. Zwłaszcza Tajowie mają zupełnie inne od znanego nam poczucie humoru. Poza tym w Azji naprawdę wierzy się w reklamy, bo dla wielu Azjatów reklamy to wciąż nowe doświadczenie. Kiedy pojechałem do Wietnamu, miałem spotkanie z człowiekiem, który odpowiadał za strategię past do zębów Unilevera. Po spotkaniu spytałem go, jakiej sam używa. A on odpowiedział: colgate, co oczywiście było bardzo niepoprawne politycznie. Spytałem dlaczego i odpowiedział tekstem z reklamy: bo poleca ją dziewięciu na dziesięciu dentystów. Myślałem, że to dowcip, ale to nie był dowcip. Dlatego celebryci są w Azji tak ważni. Ludzie wierzą tam, że ci,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta