Przedwyborcza demolka małżeństwa
Konsekwencją zmian byłoby nie tyle sformalizowanie konkubinatu, ile poważne zdeprecjonowanie małżeństwa, które jest elementem ładu społecznego – pisze publicysta prawny „Rzeczpospolitej”
Jaki sens ma podważanie statusu małżeństwa – a jest ich dziś w Polsce 9 milionów – po to, by wzmocnić uprawnienia kilkudziesięciu tysięcy nieformalnych związków? Nie wiadomo zresztą, ile z nich w ogóle chciałoby sformalizowania, a tego przecież dotyczy SLD-owski projekt ustawy o związkach partnerskich.
Nie pierwszy to taki projekt w Polsce. Ten jest zresztą dość skromny i już wywołał głosy krytyczne. Dlaczego nic nie mówi o ślubie czy rozwodzie partnerskim, o wierności partnerskiej itp.? Rzecz w tym, że zaangażował się weń Donald Tusk, mówiąc, że SLD-owski projekt można „wziąć na tapetę" jako jeden z pierwszych w przyszłej kadencji Sejmu. Że jest gotów do dyskusji, nie chciałby tylko, żeby była to „wrzutka wyborcza", więc daje sobie kilka miesięcy, aby te kwestie spokojnie i precyzyjnie uregulować.
Czy jednak premier wie, czemu ma służyć projekt, bo na pewno nie legalizacji związków partnerskich. W Polsce nie ma podziemia partnerskiego, nie ma więc co legalizować.
Podkopanie społecznego ładu
Celem ustawy – napisano w uzasadnieniu – jest uregulowanie sytuacji prawnej i majątkowej osób żyjących w związkach nieformalnych, bez względu na płeć (a więc nie tylko gejów i lesbijek, ale też innych osób), umożliwienie im rejestracji związków w celu ochrony interesów osobistych i majątkowych. Obecny...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta