Geje kroją salami
Nawet gdyby ustawa o związkach partnerskich nie była wstępem do adopcji dzieci przez homoseksualistów, należałoby ją odrzucić – piszą blogerka i publicysta „Rzeczpospolitej”
Apele niektórych polityków, by o związkach partnerskich przed wyborami nie rozmawiać, są co najmniej dziwaczne. Donald Tusk przekonywał niedawno, że to temat poważny, wart namysłu i sensownej dyskusji, więc nie warto poświęcać go na kampanijną bijatykę. Jeśli tak, jeśli nie o ważnych i kontrowersyjnych sprawach mamy rozmawiać, to o czym? O co ciekawszych ustawkach medialnych kandydatów na posłów, o nachalnym lansie i partyjnej propagandzie?
Jeżeli to nie stosunek do związków partnerskich, in vitro czy aborcji mówi nam coś o kandydacie, to czym mamy się kierować – zaaranżowanymi fotkami podczas joggingu, zakupów czy Pierwszej Komunii? Wszak gdy tak się dzieje, wszyscy sarkają, że „przemiana była nieautentyczna", albo oburzają się na przykrywanie spraw zasadniczych lukrem piaru.
W demokratycznym świecie związki partnerskie często stają się przedmiotami referendów, a zawsze są w sercach kampanii wyborczych. Dlaczego u nas miałoby być inaczej? Na razie interes w tym, by o ustawie mówić, mają tylko liczący na przeciwników związków homoseksualnych politycy PiS i wabiący wszystkich wyborców tolerancyjnych, otwartych i europejskich działacze SLD. Odwołująca się zarówno do konserwatystów, jak i socjalliberałów Platforma Obywatelska wolałaby jeszcze w tej sprawie pokluczyć, tym bardziej że wewnątrz niej samej opinie są...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta