Pancerz prokuratorskiej niezależności
Kwestii odporności sędziów i prokuratorów na wpływy polityczne nie załatwi najdoskonalsza nawet ustawa. Bo niezawisłość i niezależność to przede wszystkim morale poszczególnych osób, a więc materia niepodatna na reglamentację prawną – przypomina prokurator
W granicach konstytucyjnych wolności słowa i sumienia leży prawo zarówno do posiadania, jak i prezentacji dowolnych preferencji politycznych, byleby mieściły się w porządku ustrojowym państw cywilizowanych. To drugie prawo doznaje czasem ograniczeń co do formy lub intensywności, czego przykładem jest zakaz przynależności prokuratora do partii politycznych oraz udziału w działalności politycznej ustanowiony w art. 44 ust. 3 ustawy z 20 czerwca 1985 r. o prokuraturze.
Dziennikarze nie podlegają takiemu obowiązkowi. Nie ma więc nic osobliwego w tym, że Tomasz Pietryga w artykule „Mit prokuratorskiej niezależności" („Rz" z 2.06.2011) nie kryje, do jakiej opcji politycznej jest mu bliżej. To jego sprawa. Nie do zaakceptowania jest jednak wyznanie odwołujące się do przepisów prawa wbrew ich brzmieniu.
Hipotetyczna próba
Owo wyznanie nawiązuje do reformy prokuratury z 2010 r., skutkującej rozdzieleniem funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Według autora „nowa ustawa o prokuraturze przypomina popękany mur, przez który łatwo mogą przeniknąć polityczne wpływy". Tezie tej towarzyszy intencja zaprzeczenia zasadzie niezależności prokuratorów, a co najmniej prokuratora generalnego. Szczęśliwie publicysta nie jest do końca pewien, o co naprawdę mu chodzi. Całość wieńczy wszak karkołomna konstatacja, że trudno mówić o Prokuraturze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta