Jestem za wojną z kibolstwem, ale...
O pozytywnych skutkach działania ustawy o dostępie do informacji publicznej, choć doświadczonych w niecodziennych okolicznościach – pisze adwokat
Po raz pierwszy poszedłem na Legię ponad pół wieku temu. Miałem wtedy osiem lat. Teraz chciałbym na stadion piłkarski zabierać wnuka. Wstrzymuję się. Mam poczucie dyskomfortu, bo na naszych stadionach, jak Polska długa i szeroka, padają obelgi i wyzwiska. W tle sportowej rywalizacji kwitnie rasizm i antysemityzm. A trybuny – zwłaszcza te zapełniane przez ultrasów – żywią się nienawiścią.
W 1981 roku i dzisiaj
Kiedy 13 grudnia 1981 roku usiłowałem wytłumaczyć córce, dlaczego nie zobaczy „Teleranka", wiedziałem, że jestem zdany na wyobraźnię mojej żony i moją. Byliśmy w trudnym położeniu, bo w kontaktach z czterolatką zawsze stawialiśmy na szczerość i dialog, a dzieci – zwłaszcza inteligentne – zadają trudne pytania.
My musieliśmy odpowiedzieć, dlaczego z telewizora płynie muzyka, bardzo zresztą poważna, a od czasu do czasu pokazują pana w ciemnych okularach, który tłumaczy, dlaczego on i jego koledzy musieli uporządkować nasze życie, z „Telerankiem" włącznie. Zwracam uwagę, że w tamtych czasach obywatel nie miał żadnych narzędzi, by dochodzić swoich praw w zakresie dostępu do informacji, na podstawie których władza decydowała o jego losie. Myślę, że gdybym napisał do WRON, aby wyjaśniła mi, dlaczego Rada Państwa wprowadziła stan wojenny, że nie wspomnę o żądaniu wydania mi raportów odpowiednich służb, na podstawie których określono...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta