Gdzie Sahara spotyka się z Atlantykiem
Maroko, kraj saharyjskich nomadów przemierzamy na motocyklach z dala od utartych szlaków i miast
Z promu obserwujemy wzgórza Czarnego Lądu, a pod pokładem czekają na nas wysłużone motocykle. Na ląd w Tangerze schodzimy jako jedyni turyści, najwidoczniej zamieszki w krajach północnej Afryki wystraszyły europejskich urlopowiczów. Pogranicznicy od razu kierują nas na posterunek policji.
Zostawiamy motocykle przy celnikach i dobre pół godziny chodzimy po porcie w poszukiwaniu komisariatu. Wreszcie trafiamy na nowoczesny budynek przypominający elegancki terminal lotniczy. Policjantka zabiera nasze paszporty i każe czekać. To chyba jakaś niestandardowa procedura, ale po pięciu minutach wracamy do celników. Obserwujemy nasz pierwszy marokański zachód słońca, mija kolejna godzina i w końcu jesteśmy po odprawie.
Rozglądamy się za miejscem na nocleg. Odbijamy w boczną drogę prowadzącą na szczyt pobliskiej góry. Okazuje się, że to strefa zmilitaryzowana, terenu pilnują żołnierze. Po krótkiej wymianie zdań dostajemy pozwolenie na nocleg.
Poranek jest rześki, szybko zwijamy obóz, żegnamy naszych wojskowych gospodarzy i ruszamy na południe. Na śniadanie zatrzymujemy się po dwóch godzinach w przydrożnym barze. Temperatura zdążyła podskoczyć do 20 st. C. Dostajemy sadzone jajka, oliwki i placek chlebowy. Miejscowi poruszeni wpatrują się w telewizor. Nadaje al Dżazira: Kaddafi bombarduje Bengazi.
Ruszamy dalej na południe: przed nami...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta